Dziś w pracy popołudnie minęło znośnie, a w zasadzie nawet przyjemnie. Niestety nie było w pracy Gosi, ale to była okazja na zintegrowanie się z Karolą. Przypomniał mi się dzień, w którym się poznałyśmy. 19 grudnia Małgosia miała wolne. Wiedziałam, że tego dnia ma przyjść nowy pracownik. Uciekł mi autobus! Naładowany ludźmi tramwaj wlókł się niemiłosiernie, a czas mnie gonił. Wreszcie tramwał wypluł mnie tuż za Placem Wolności. Zauważyłam dziewczynę stojącą przy węjsciu. Podeszłam do niej:
- Cześć. Ola. Na pewno to Ty, Karolina - odparłam z przekonaniem.
- Cześć. Miło mi. Tak, to ja - uśmiechnęła się.
Poprosiłam ją o dwie minuty cierpliwości, ponieważ musiałam wskoczyć do wejścia obok i zamówić leki. Tradycyjnie kupuję na ostatni moment.
Kiedy weszłyśmy do środka, oprowadziłam ją po biurze i pokazałam jej stanowisko pracy.
- Karolina, muszę Ci coś powiedzieć. Mam padaczkę. W razie napadu nie dzwoń po pogotowie. Nic mi nie będzie.
* * *
Niedawno wysłano mnie na szkolenie do Łodzi. Dostałam informację, żebym się zabrała samochodem z Dorotą z sąsiedniego oddziału. Umówiłyśmy się telefonicznie. Godzina 6:00 na Piotra Skargi.
To była ciężka noc. Od tego dnia zaczęłam odstawiać stare leki i wprowadzać nowe.
- Cześć Ola, wskakuj - zatrzymał się obok mnie samochód.
- Cześć Dorota. Miło mi Cię poznać - zobaczyłam młodą, ładną dziewczynę - Na początku muszę Ci powiedzieć, że mam padaczkę. Nienajlepiej się dziś czuję. W razie czego tu jest mój telefon, dzwoń do taty i pytaj co robić. - Zobaczyłam w jej oczach przerażenie.
Za godzinę musiałyśmy się zatrzymać...
* * *
Mam na imię Ola i mam padaczkę. A oprócz tego cudowne życie.